Intymne potyczki w wielkim domu
Nie warto mieć dużego domu. Marzy się taki Temu i Tamtemu. Komuś, kto dom ma, ale chciałby mieć większy i Komuś, kto domu nie ma wcale, bo jak już marzyć, to po całości. A ja powiadam - duży dom, to siedlisko kłopotów. Do takich wniosków doszłam idąc do sklepu. Doszłam i do sklepu, i do wniosku, a dla mnie to już wystarczający powód, by uznać dzień za udany.
Stoją domy ogromne w naszej mieścinie. Tuż nad jeziorem choćby. Wzrokiem objąć je trudno, może sie da, ale żeby dokładnie, to tyle czasu, co i zjedzenie dwóch opakowań ciasteczek.
A'propos słodkości. Siedzę sobie teraz wygodnie, tak wygodnie, że wszystkie części mojego ciała się cieszą. Obok kawa stoi, w ulubionej filiżance. A tuż za kawą puszka ulubionych ciasteczek. Ranek mi je podarował. Nie chciałam przyjąć, ale wydawało mi się, że przykrość mu sprawiłam i ciastka ze słonecznych porankowych dłoni wzięłam. Zjadłam jedno i kusi drugie. Jestem przekonana, że jak ulegnę drugiemu, to i trzecie będzie merdało ogonkiem. Do diaska, powinnam być bardziej asertywna, a nie tam ulegać Rankowi.
Dobra... ostatnie... pyszne...
Do tematu domów wracam. Ogromnych domów bogatych ludzi. Pomijam już problemy z nimi związane tak prozaiczne jak trudności w sprzątaniu dużych powierzchni, czy spłacanie kredytu. Franki, złotówki, czy jeszcze inne jakieś zamorskie waluty nie zmienią lat, w ciągu których raty między małżonkami w jednym łóżku śpią. To pomijam. Według mnie najgorszy jest stosunek powierzchni do życia intymnego partnerów. Im większa, tym gorsze.
Serce domu - sypialnia (mówi się, że kuchnia - bzdura - i tak każdy wie, że sypialnia). Tylko która, bo w takim dużym domu, to pewnie się mrowi od pomieszczeń do spania przeznaczonych. Załóżmy, że dla Męża i Żony największa jest zarezerwowana. Mąż (nazwijmy go pięknie Władziu) łysieć pomału zaczyna, brzuszek rośnie, to i nadrobić urok osobisty czymś innym musi. Właśnie w łazience go podpatrujemy. Pod prysznicem używa wspaniałego mydła, po goleniu delikatnej wody kolońskiej (włoskiej), a na to wszystko chlupie francuskie perfumy. Zanim Władziu to wszystko obskoczy film silnie erotyczny, który Regina (Żona) w sekrecie tuż "przed" (dla rozgrzania) ogląda, dobiegnie końca. Przecież całe kilometry dzielą prysznic od umywalki, umywalkę od szafki z perfumami, perfumy od toalty, która niczym klamra kompozcyjna rozpoczyna i kończy przygotowania do - nie bójmy sie użyć tego słowa - seksu.
Film erotyczny Reginy zakończony (sukcesem). Myśli Żona: "Zrobię staremu niespodziankę". Leci po szampana do kuchni. Pokonuje jeden hol, pokoje i pokoiczki jak w hotelu - po stroniej prawej i lewej, jedna łazienka, schody, kolejna, schody, basen (skrót), aż w końcu dociera do kuchni. Szamptan stoi w barku - prosta sprawa, ale gdzie truskawki? Do której włożyła lodówki? Dla gości, służby, własnej, czy psa? Jedna póka, druga, kolejna - są! Czerwone, piękne. "Jak nie ja, to truskawkowy kolor starego rozgrzeje" - myśli Regina świadoma swojej przemijającej urody. Wraca sapiąc już wyraźnie, bo 50-tka na karku, bo szampan i truskawy trochę ważą, bo hol, jedne schody, drugie, drzwi tamte, siamte - jest. Łożko, szmpan, truskawki i Regina.
Wychodzi Władziu z łazienki. Zziajany jakby maraton przebiegł (ślad po prysznicu nikły), ale pachnie jak włosko - francuski bóg. Akcja się zawiązuje, światła gasną i niczym w teatrze role swoje powinni zacząć odgrywać. Niekoniecznie z przymusem, przecież aktorzy zwykle kochają swój zawód i żyć bez niego nie mogą. A w razie techniczych utrudnień (z wieku wynikających) są przecież jeszcze truskawki i szampan, który może swym wystrzałem Władzia do tego samego zmotywować.
Władzio: "Żel intymny kupiłaś?"
Cisza w sypialni, tylko w głowie Reginy trąby rozczarowania zadęły, truskawki smętnie spuściły szypułki, szampan biednie zasyczał.
Władzio ciągnie: "Skończył się OSTATNIO, pamiętasz? Miałaś kupić".
Nie powinna pamiętać Regina, bo to było 3 miesiące temu, ale pamiętała.
Regina:"Kupiłam"
Władzio: "Gdzie masz?"
Regina: "W torebce"
Władzio: "Gdzie torebka?"
"Przy wejściu k...wa, przy wejściu"- myśli Regina, ale już nic nie mówi, tylko wstaje z włosko - francusko pachnącego łóżka i drepcze.
Hole, pokoje, schody, łazienki, schody, basen (skrót), kuchnia, bawialnia, hol, przedpokój, torebka! Podróż powrotna jak po drugiej stronie lustra. Co było po prawej, teraz jest po lewej. Plus jest taki, że Regina postanowiła w przyszłości postawić budkę z kebabem na trasie sypialnia - wejście, wejście - sypialnia, bo zdążyła już zgłodnieć od tego begania.
-Mam! - krzyczy Żona od progu dzierżąc w dłoni żel z mało romantyczną etykietą z napisem "dobry wślizg". I cichnie nagle, bo na łóżku bebzol duży leży, to w górę, to w dół się unosi, wprowadzając nieświadomie w ruch porozrzucane tu i ówdzie truskawkowe szypułki. Zmęczył się biedak maratonem łazienkowym i czekaniem na Reginkę.
Patrzyłam tak na jeden z tych nadjeziornych domów i doszłam do następujących wniosków (jeszcze zanim doszłam do sklepu):
W kawalerce bezpiecznie - masz długie ręce, to prawie wszystko z łóżka sięgniesz. Dwa pokoje - optymalne, bo ruszyć sie trzeba, z lenistwem powalczyć, ale na budkę z kebabem miejsca nie ma. A gdyby jeszcze głębiej temat zanalizować, to wychodzi na to, że im ciaśniej, tym bliżej siebie, im bliżej siebie, tym miłości więcej, tym więcej czasu na ową miłość mamy.
A teraz wszyscy mieszkańcy małych mieszkanek wędrują szybciutko do swoich ukochanych i buziaka im dają słodkiego. Z radością, że nasza Reginka o kilka kroków tylko oddalona, że nasz Władzio na wyciągnięcie ręki siedzi, że dzieci tuż za ścianą śpią.
A to ciasteczko, to już na pewno ostatnie (mniam - mniam - mniam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz