Niewykorzystane szanse
-Czarny, patrz, wata cukrowa! 100 lat nie jadłam waty cukrowej - Ruda klaszcze w dłonie i podskakuje jak mała dziewczynka.
-Jak byłam mała mama nigdy nie chciała mi jej kupić. Mówiła, że ona nie lubi, bo za słodkie. Nie rozumiałam związku między tym co lubi jeść moja mama, a tym co ja lubię jeść, ale waty cukrowej od niej się nie doczekałam.
-To kto ci ją kupował? - Czarny idzie obok Rudej z rękami w kieszeni.
-Babcia. Jak każda babcia nie znała pojęcia limitu na słodycze. Pan, który robił taką watę stał zawsze nieopodal Kościoła do którego babcia regularnie mnie zabierała. Chodzenie na watę po mszy stało się naszym rytuałem i tajemnicą - Ruda przybliża usta do twarzy Czarnego i szepcze mu ostatnie słowo do ucha, a potem kąsa go w nie. Jak zwykle niespodziewanie i bez pardonu.
Ałł! Czarny chwyta się za płatek ucha. Ruda bagatelizuje jego "ałcie".
-Kup mi watę cukrową, proszę - kobieta skomli słodkim głosem wyprzedzając Czarnego i idąc przez chwilę tyłem. On się uśmiecha, kręci głową.
- Moja kobieta zachowuje się jak dziecko, daj spokój.
-Jesteś starym zgredem -Ruda nie lubi, gdy Czarny jest taki poważny i sztywny. Do jej szaleństwa dużo mu brakuje, ale czasami daje się zarazić. Jak wtedy, gdy namówiła go na kąpiel w miejskiej fontannie.
"Nie ma nikogo, jest druga w nocy, nie będziesz żałował" - zachęcała kusząco sama stojąc po kolana w wodzie zmieniającej kolory pod wpływem światełek, które ozdabiały fontannę od dołu. Wyglądała pięknie, co Czarny uwiecznił na kilku zdjęciach. I nawet dał się przekonać do tego, by też wejść do wody, zapomnieć o Bożym świecie, żyć tu i teraz. Jak dziecko właśnie.
Idą teraz nadmorską promenadą. Jest ciepłe, słoneczne popołudnie. Wiatr trochę bawi się sukienką Rudej, ale jakoś leniwie, jakby mu się nie chciało. Wytańcował się z latawcami, popychał żaglówki, dmuchał w kolorowe wiatraki, które cieszyły dzieci. Nie dziwota, że się zmęczył. Ruda i Czarny przez jakiś czas nie mówią nic. Ona trochę naburmuszona, on nieobecny, pogrążony w myślach. Zastanawia się, czy Ruda nie jest zbyt infantylna dla niego. Początkowo jej entuzjazm, świeżość i energia działały na niego jak narkotyk. Uzależniało. Teraz nie jest pewien, czy jego spokojny temperament i jej impulsywność to dobry duet.
-Czego żałujesz w życiu, Czarny? - Ruda przerywa ciszę, łapie go pod rękę i przytula głowę do ramienia
-Czego żałuję? - Czarny wyciąga rękę z kieszeni i swoim zwyczajem zgarnia długawe włosy na tył głowy. Zakładając przyciemniane okulary zastanawia się nad odpowiedzią.
-Żałuję, że zgoliłem brodę. Już by była taka długa, a teraz jakbym chciał zapuszczać na nowo, to tyle roboty.
- Przestań, w brodzie wyglądałeś jak d...
-Drwal? - Przerywa jej Czarny śmiejąc się.
-Raczej jak debil chciałam powiedzieć. Tobie broda nie pasuje. Nie znam zresztą nikogo oprócz Świętego Mikołaja komu pasowałaby broda - Ruda wykrzywia usta na znak wstrętu.
-Ale tak na poważnie, czego żałujesz? - pyta uparcie.
-Niczego - odpowiada w końcu Czarny. Każda decyzja, każdy krok jest dla nas doświadczeniem, wspomnieniem, nauczką, lekcją. Żałuje się jakiś decyzji, albo obrotu spraw, ale ostatecznie i tak dochodzi się do wniosku, że tak miało być. Za dzień, za rok, po latach, ale zawsze dochodzę do momentu, w którym stwierdzam, że dobrze się stało, jak się stało.
-Źle myślisz, Czarny, źle.
-Co? Dlaczego? Nie rozumiem. Myślę, że właśnie to cenne wnioski są... Nie? Nie są? Czarny spogląda na Rudą. A Ty czego żałujesz, mała?
-Niewykorzystanej szansy - Ruda milczy, nie zanosi się na to, ze rozwinie zdanie.
-Jakiej szansy? - Czarny się zaciekawił
-Podobał mi się kiedyś taki gość. Lubiliśmy się bardzo. Przystojny i miał w sobie coś fajnego. Zadrę taką, jakby piasek na dobrym i łagodnym charakterze. Był trochę jak ja. Spontaniczny. Nie rozmyślał nad zrobieniem czegoś, po prostu to robił. Kręciło mnie to niesłychanie. Sama lubię tak żyć.
-Nie musisz mi podawać jego rysopisu, nie prowadzę pamiętnika - Czarny czuje ukłucie zazdrości.
-Czego żałujesz? - ciekawość zwycięża.
-Tego, że nie pocałowałam go. Taką miałam ochotę na to, okazja była, a szansa niewykorzystana. Uznałam, że on nie chce, bo przecież spontaniczny. Gdyby chciał, to sam by mnie pocałował, nie?
-Ty i analiza sytuacji? Nie pasuje to do ciebie - Czarny spogląda na Rudą już łagodniej. Po co mi to mówisz? Żebym był zazdrosny?
-Na co mi twoja zazdrość, phi! - Ruda wzrusza ramionami. Pytałeś, to odpowiadam. Ludzie na ogół żałują niewykorzystanych szans. Jak ja.
-Myślałem, że żałuje się raczej czegoś, co się zrobiło. Coś złego, za co się zostało ukaranym, krzywdy, którą się komuś wyrządziło, słów przykrych, decyzji głupich.
-Nie, Czarny, znów się mylisz. Żałujemy niewykorzystanych szans. Choć, przekonaj się - Ruda pociąga Czarnego za rękę i podbiega do ławki na której siedzi pani około sześćdziesiątki.
-Dzień dobry - wita się przyjaźnie - mam na imię Joanna. Czy mogłabym pani zadać pytanie? Ruda wyczuwa niezdecydowanie pani, dodaje więc:
- Żadna ankieta, tylko na potrzeby własne, spieram się o coś z chłopakiem - puściła oczko do Czarnego, który stał w pewnej odległości z rękami założonymi z tyłu.
-Proszę, niech pani pyta - kobieta uśmiecha się swobodniej.
-Czy żałuje pani czegoś w życiu?
-Eh, dziecko mnóstwa rzeczy.
-A najbardziej?
-Najbardziej żałuję, że nie żyłam pełnią życia, gdy miałam na to czas i możliwości. Człowiek pracował, dzieci wychowywał. Pieniądze się oszczędzało, na później, na lokatę, na wesele córki, na czarną godzinę. Okradziono męża i mnie jak już sumkę sporą uzbieraliśmy. Latami oszczędzane pieniądze. Oszuści... ale to długa historia - macha ręką.
-I żałuje pani, że dała się oszukać?
-Nie, gdzie tam. Żałuję, że tych pieniędzy nie wykorzystałam wcześniej. Że nie jeździliśmy na wakacje, że sukienki sama sobie szyłam, zamiast kupić piękniejszą w sklepie, że na randki z mężem nie chodziłam, bo w restauracji drogo, a jak w domu się zrobiło zupę, to na dwa dni zaraz. Żałuję, że nie skorzystałam z życia. Teraz to już ani męża, ani pieniędzy... dodała smutnie.
-Dziękuję bardzo, mam nadzieje,że los się do pani uśmiechnie - Ruda ściska dłoń kobiety. Czarny myśli, że doprawdy potrafi oczarować ludzi i być uroczą.
-A pan? Podeszła szybko do eleganckiego mężczyzny podpierającego się laską, czego pan w życiu żałuje, jeśli wolno spytać?
Mężczyzna spuścił głowę, myśli chwilę aż sumiasty wąs mu się zabawnie rusza w górę i w dół.
-Żałuję, że nie byłem na ślubie córki - zaczyna pomału, jakby musiał przemyśleć każdy wyraz.
- Nie to, że nie chciałem. Jej decyzja - chciała kameralny ślub - w górach - Pieninach. Tylko ona, on, zaprzyjaźniony duchowny i drewniany kościółek. Szanuję wybór młodych, w sumie piękny ślub. Ale wie pani, mogłem tam pojechać, znam to miejsce. Mogłem chociaż stanąć pod chórem, albo nawet przed tym kościółkiem. Pomodlić się o ich wspólne szczęście. A ja odpuściłem, zostałem w domu. Jedyna córka, ojca to bolało. Dziś bym pojechał za nimi, po cichu, może w tajemnicy nawet...
-A ja żałuję, że setkę postawiłem temu łazędze!!- zza pleców Rudej nagle odzywa się podpity głos. Pijaczek przysłuchiwał się przez chwilę rozmowie
-Zawsze stawiałem setę Ryśkowi, najlepszy kumpel, a ten skur..., o przepraszam, w towarzystwie tak pięknej pani przeklinać nie będę, a ten burak tak mnie wysiudał! Sprzedał, oskarżył, fałszywiec jeden. Żałuję, że piłem z nim jak z bratem. Spadochroniarzami byliśmy, jak bracia...- pijaczek skarży się jeszcze, ale niezrozumiale dla obecnych i perfekcyjnym slalomem oddala się wzdłuż promenady.
-Chodź Czarny, jeszcze zapytam się tej dziewczyny - Ruda widząc niezadowolenie Czarnego łasi się do niego. Ostatnia osoba, dobra? Dodała.
-Co to za eksperymenty, Ruda? Co?
-Zobaczysz, chodź.
Dziewczyna okazuje się już niemal dojrzałą, prawie czterdziestoletnią kobietą. Drobna budowa i długie włosy znacznie ją z daleka odmładzają. Ma na imię Marta i żałuje, że pozwoliła odejść mężowi. Zdradził. Chciał ratować małżeństwo, naprawić siebie, prosił i przepraszał. Drugiej szansy nie dała. Dziś by postąpiła inaczej. Trzecią nie, ale o drugą szansę by się pokusiła. Bo byli dobrym małżeństwem przecież, tylko coś przez moment się nie udało. Słabości zwyciężyły. Gdyby nie upór Marty może by się posklejali? A dziś sama, samotna, zdradę już dawno przełknęła, a miłość do byłego już męża nie minęła.
Ruda dziękuje, przeprasza za zatrzymanie na ulicy i takie prywatne pytanie.
-I co teraz? Jakie wnioski? Czarny tuli Rudą i całuje ją w policzek.
-Wszyscy ci ludzie żałują niewykorzystanych szans. Tego, ze gdzieś nie pojechali, komuś nie wybaczyli, nie żyli pełną parą
-A spadochroniarz? On żałuje, ze setę stawiał Ryśkowi.
-Dobra, spadochroniarz jest wyjątkiem. Zresztą pewnie większość z nich żałuje także czegoś, co zrobili. Ale na wierzch i tak wypływa to, czego nie zrobili. Czyli niewykorzystanych szans. Trzeba żyć, Czarny, a nie tylko chcieć żyć. Wskakiwać do fontanny, ryzykować pocałunki, mówić sobie, że ładnie wyglądamy, że jesteśmy mądrzy, albo zabawni, że się lubimy i kochamy. Odpoczywać patrząc w niebo, pojechać do kogoś daleko, bo bardzo chce się tego kogoś zobaczyć. Oddychanie Czarny, to nie tylko proces, który utrzymuje nas przy życiu. Nie chcę wiedzieć ile osób żyje na wstrzymanym oddechu. Ja chcę oddychać pełną piersią.
Czarny trzyma Rudą jeszcze chwilę w objęciach. Zawraca, prowadzi w kierunku skąd przyszli.
- Co jest? mieliśmy iść na molo przecież? Ruda przystaje.
- Pójdziemy, ale najpierw kupię ci tę watę cukrową. Nie chcę potem żałować, że straciłem szanse na zobaczenie twojego uśmiechu wywołanego smakiem dzieciństwa.
Idą, a Czarny stwierdza, że Ruda jest dojrzała, a on dziecinny.
A ja żałuję że nie kupiłem bitcoinów jak były po kilka dolców. Fajny tekst Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń