wtorek, 31 października 2017

Rozmowy Rudej i Czarnego

Mój jest ten kawałek Nieba


        Mówi się, że gdy człowiek umiera na niebie przybywa kolejna gwiazda. Jakby była wiecznym nagrobkiem, odznaką, medalem za dotarcie do mety życia.  Płyty nagrobne pękają, są zapominane, litery nazwisk zaciera czas. Gwiazdy dla człowieka są wieczne. I nie ma ludzkiej siły, która zrównałaby je z ziemią. Na wieczną pamiątkę...

Jest początek listopada. Wszystkie gwiazdy, nasunęły na siebie szarobure chmury. Siedzą jak pod włochatym kocem, pochłonięte własnymi myślami. Może Zaduszki, to ich dzień na wspominanie dawnego życia? Życia tam, na dole, gdzie teraz dociera tylko ich blask. Nie chcą być w tym dniu wystawione na podziw i zachwyt ludzki. Od tego są wszystkie inne dni.

Ruda i Czarny spacerują wąskimi alejkami miejskiego cmentarza. Oboje wyciszeni i zamyśleni. Opatuleni miękkimi szalami spod których ledwo wystają im nosy. Powietrze lekko zamglone, rześkie. Idą pomału, po cichu jakby bali się spłoszyć własne myśli. Ruda wsuwa rękę pod ramię Czarnego. Przytula do niego policzek. Czuje szorstkość płaszcza na twarzy. On trzyma ręce w kieszeni. Co jakiś czas jednak wyciąga je, pociera o siebie zmarznięte dłonie, zakłada za ucho nieposłuszne włosy, które bawią się z chłodnym wiatrem. Znicze zapalone na większości grobów tworzą ciepłą, niemal przytulną atmosferę. Cmentarz każdej innej nocy złowrogi i straszny, dziś swoim ciepłem zaprasza. Do odwiedzin, do zadumy. Do modlitwy, przyklęknięcia na jedno kolano. 

-Myślałeś kiedyś jak wygląda Niebo? Ruda pyta Czarnego, a z jej ust wydobywa się mały obłok pary.
-Ja wiem... - wzrusza ramionami - anielsko pewnie. Chmury, obłoki, grający na harfie aniołowie. Fiołkowy zapach i wieczne poczucie szczęścia. 

Czarny spogląda na Rudą i widzi niezadowolenie na jej twarzy.

- Twoja wyobraźnia jest uboższa, niż myślałam. Wyjałowiona wręcz. Jesteś jak jakiś... szablon. Można by położyć twoje myśli na dużej kartce papieru, odrysować i pasowałyby do miliona innych.  Jak można tak myśleć o Niebie? - Ruda nie kryje podirytowania. 
-W takim razie proszę powiedz mi jak powinienem wyobrażać sobie Niebo - uśmiecha się i wymierza całusa wprost w zaróżowiony od chłodu policzek Rudej.
-Na swój sposób, nie czyiś. Niebo może być wszystkim. Może być dla każdego czymś innym, jak spełnienie ziemskich marzeń. Może Wanda Rutkiewicz ma możliwość wspinania się na Himalaje Nieba kiedy tylko zechce? Jej Niebem są górskie szczyty. Tak wysokie, ośnieżone i piękne jak tylko jest w stanie zbudować wyobraźnia jej duszy. Czuje rozrzedzone powietrze na wysokości, słyszy wiatr rozbijający się nocą o namiot. Namiot tak mały jak skorupka orzecha w skali górskiego Nieba. I Wanda przez całą wieczność czerpać będzie radość z osiągania szczytów. Widzę ją z  rękami wyrzuconymi w górę ,z powiewem sukcesu na odmrożonych lekko policzkach. Bo ona kochała góry i to  jej Niebo jest teraz.
A Wisława Szymborska ma swoje niebo w drewnianej, małej chatce - kontynuuje Ruda.
-Stoi biurko, a na nim mnóstwo książek, papier listowy, szlachetne pióro ze stalówką. Jak kiedyś. I to biurko stoi pod oknem, co wyświetla obrazy ziemskie. Wiesz, Czarny taki widok, który się zmienia z każdą myślą poetki. Widzi zatłoczone ulice, uciekających przed deszczem ludzi, to znów kochanków na leśnej polanie,  dzieci zatopionych w marzeniach co zrobią, gdy będą dorośli i wolni. I pani Wisława sobie siedzi spokojna, ze swoim ciepłym, łagodnym spojrzeniem i opisuje ludzkie losy w swoim niebiańskim zeszycie. Bo ona kochała pisać i mądrze pisała. Więc dlaczego śmierć miałaby jej to odebrać, tym bardziej jeśli na Niebo zasłużyła?
- No dobrze, a jak wygląda Niebo Tonego Halika? Powiedz mi - Czarny chce się upewnić, że dusza jego bohatera z dzieciństwa jest szczęśliwa.
-Tony Halik dostał u Bram Niebieskich mapę całego Nieba. I życia wiekuistego mu nie starczy, by odkryć ją całą. Z miejscami, których ludzkie oko nigdy nie widziało, ani umysł nie wyobraził sobie. Smakuje nieznanych owoców, głaszcze niespotykane zwierzęta, smaży się w słońcu pustyni i marznie w najbardziej zimnym zakątku Nieba. I jest mu dobrze wszędzie tam, gdzie nowe i nieodkryte.
-A tym wszystkim duszom nie jest trochę samotnie w tych pasjach, które mają?
- Gdzie tam! - Ruda przecząco kręci głową. Mogą przywoływać do towarzystwa kogo tylko chcą. To Niebo, nagroda za życie prawe.
-A co z tymi bez pasji? - Czarny drąży temat.
-Ci trafiają do Nieba z obłoczkami, aniołkami i harfami.

Idą chwilę w milczeniu. Z gęstych chmur zaczyna padać coś na kształt śniegu. Mokry i drobny. Spada na nagrobki, na wilgotną ziemię i znika zaraz. Krótki żywot listopadowych płatków śniegu.

-Nad Niebem nie rozmyślałem, ale nasza Ziemia, to na moje czyśćcem jest - Czarny podejmuje myśl. Tak mi się wydaje, że jak do Nieba po śmierci się nie nadajesz, to wracasz na Ziemię, by mieć szanse być lepszym, niż w poprzednim życiu. Do skutku. Czarny przedstawia swój punkt widzenia w sposób raczej lakoniczny.
-A piekło, Ruda? Czym jest piekło? - dodaje po chwili.
-Piekła nie ma - mówi to jakby było czymś oczywistym.
-Jak to?
-Bóg jest za dobry na stworzenie piekła. On tylko zasiał w głowie człowieka takie przekonanie. Bez strachu, że możemy wylądować w wiecznym potępieniu nikt nie starałby się być lepszym. A tak nawet jak ludzie z łatwością potrafią żyć z wyrzutami sumienia, to na pewno trudno się z nimi umiera. To budzi pokorę, respekt, żal - całe towarzystwo śmierci. I dzięki temu strachowi przed piekłem człowiek może umrzeć po Bożemu.
- Ruda, a  powiesz mi jak będzie wyglądało moje Niebo?
-Tylko ty i piękne kobiety. Nagie, albo odziane w piękną bieliznę. Będziesz mógł fotografować je wszystkie do woli. A one będą ci pozować i spełniać twoje zachcianki. I opowiadać im będziesz o migawkach, naświetlaniu, obiektywach. A one wszystkie będą spijać słowa z twoich ust i prosić będą o więcej.
-Ruda, przy tobie to nawet śmierć nie jest straszna - cieszy się Czarny i obejmuje ją przyciskając  do siebie.

        Kierują się do solidnej, żelaznej bramy cmentarnej. Ostatni raz odwracają się, ogarniają wzrokiem tysiące świeczek, malutkich płomyczków podskakujących jak wiatr im zagra. Spoglądają w niebo, ale na darmo próbują dopatrzeć się gwiazd. Nadal wspominają ziemskie życie, przykryte kocami utkanymi z chmur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz